Cytuj:Ważne to je, co je moje…
… śpiewał przed laty Kazimierz Grześkowiak. Tej zasady trzyma się Augustyn Zaśko, właściciel wyciągu narciarskiego w Krasnobrodzie. Przedsiębiorca chce zamknąć interes, a stoku i urządzeń, choć są chętni, nie zamierza nikomu oddać. Woli posadzić tam kartofle
Moje hobby – narciarstwo. Mój największy sukces – chyba fakt, że mimo ostatnio coraz słabszych zim udaje mi się ten wyciąg utrzymać. Moje największe marzenie – co najmniej z metr naturalnego śniegu. Ale nie na tydzień czy dwa, ale na całe, trzy zimowe miesiące. Za pięć lat będę pewnie właścicielem wyciągu na Chełmowej Górze w Krasnobrodzie, choć interes z tego niewielki. Te i inne informacje o Augustynie Zaśko, przedsiębiorcy z Józefowa zamieścił jakiś czas temu portal gospodarczy Strefa Biznesu. I chociaż zamiłowanie do narciarstwa panu Augustynowi zostało (potrafi szusować jak mało kto), to do biznesu, jakim jest prowadzenie wyciągu już nie. Wielce prawdopodobne, że tej zimy go nie uruchomi.
– Jest to ciężki kawałek chleba. Co mogłem to robiłem, próbowałem ratować wyciąg. No cóż, chyba dłużej już nie dam rady – wyznaje przedsiębiorca.
Bo zima była zła, niejedna
Właścicielem wyciągu narciarskiego na Chełmowej Górze w Krasnobrodzie Augustyn Zaśko został czternaście lat temu. Początkowo interes kręcił się nieźle – amatorów białego szaleństwa nie brakowało. Naśnieżany i oświetlony stok o długości 450 metrów i różnicy poziomów 70 metrów przyciągał do Krasnobrodu narciarzy nie tylko z Zamojszczyzny. Działała tam wypożyczalnia sprzętu narciarskiego, funkcjonował barek, był czas, że można było skorzystać z lekcji narciarskich udzielanych przez doświadczonych instruktorów. Jeszcze minionej zimy orczyk na Chełmowej Górze się kręcił, tyle że krócej niż zwykle.
– Ostatnie dwa sezony należały do wyjątkowo kiepskich. Pogoda nie była naszym sprzymierzeńcem. Temperatury powyżej zera i brak śniegu sprawiły, że wyciąg pracował w kratkę. Ubiegłej zimy to może dwa tygodnie działał, przez resztę czasu stał – opowiada właściciel.
Augustyn Zaśko nie ukrywa, że działalność, jakiej podjął się czternaście lat temu, ani do łatwych, ani do tanich nie należy.
– To wszystko słono kosztuje – utrzymanie armatek do sztucznego naśnieżania stoku, ratraków i innych urządzeń. Trzeba zapłacić za energię, zatrudnić ludzi do obsługi. Ten interes pochłania setki tysięcy złotych i zamiast przynosić dochód, z trudem wychodzi się na zero – wyznaje. – Czasy są takie, że narciarze są wymagający, a prawda jest taka, że mają większy niż przed laty wybór, jeśli chodzi o trasy zjazdowe. Powstały nowe wyciągi, chociażby w Jacni czy Chrzanowie.
Przedsiębiorca stracił już serce do narciarskiego biznesu i jak mówi, chyba dłużej nie da rady się tym zajmować. Co więc zamierza zrobić z blisko 5 ha ziemi na Chełmowej Górze?
– Jeszcze nie wiem. Może posadzę kartofle. Warunki do uprawy co prawda są nienajlepsze – glina, ale ziemniaki powinny się tam urodzić – kwituje.
Ani prośbą, ani podatkami
Nieczynny wyciąg, kartoflisko na Chełmowej Górze? Zdruzgotane tą perspektywą władze Krasnobrodu postanowiły negocjować z przedsiębiorcą.
Pierwsze spotkanie w tej sprawie z udziałem kwaterodawców i miejscowych biznesmenów odbyło się jeszcze w ubiegłym roku.
– Już wtedy docierały do nas sygnały od narciarzy niezadowolonych z pracy wyciągu. Narzekali na to, że działa on nie tak, jak powinien. Że stok nie jest należycie utrzymany, że nie ma gdzie usiąść, napić się herbaty, czy chociażby coś zjeść. Ponieważ pan Zaśko twierdził, że działalność ta nie przynosi mu dochodów, że nie ma pieniędzy na inwestowanie, złożyliśmy mu propozycję. Chcieliśmy odkupić, albo wydzierżawić wyciąg, wziąć pod swoje skrzydła i dalej poprowadzić. Nic z tego nie wyszło. Przedsiębiorca powiedział „nie” i w swoim postanowieniu jest nieugięty. Sytuacja jest patowa, bo jest to prywatna własność, a my nie możemy go do niczego zmusić – ubolewa Stanisław Jędrusina, zastępca burmistrza Krasnobrodu.
Stanisław Jędrusina nie ma wątpliwości, że zamknięcie wyciągu dla Krasnobrodu będzie oznaczało stratę.
– Nie będzie miejsca do szusowania, nie będzie narciarzy. Stracą właściciele ośrodków, gospodarstw agroturystycznych, sklepów, a nasza miejscowość straci opinię ośrodka sportów zimowych. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie – dodaje zastępca burmistrza.
Samorządowcy, którzy do tej pory łaskawym okiem patrzyli na przedsiębiorcę – zwolnili go nawet z podatku od nieruchomości, w końcu przestali być dla niego mili. Miejscy radni mając na uwadze fakt, że właściciel w wyciąg nie inwestuje, choć obiecywał, powiedzieli „dość”. Pod koniec ubiegłego roku podjęli uchwałę, która zniosła wszelkie przywileje, z jakich do tej pory korzystał biznesmen.
Augustyn Zaśko nie zamierza migać się od płacenia podatków. Targów też nie będzie z nikim dobijał.